Na tegoroczną, jubileuszową, czterdziestą edycję Biegu Piastów reprezentacja Ustrońskiej Szkoły Narciarstwa Biegowego udała się w licznym, choć pozbawionym kilku niezwykle ważnych zawodników gronie. Na obronę nieobecnych przyznajmy jednak, że wszyscy oni przedstawili zwolnienia lekarskie bądź, z braku takowych, nieudolne wykręty ustne.
Bazą dla większości z nas stał się, jak co roku, niezawodny i niepowtarzalny pensjonat Michalina, położony, żeby łatwiej było zapamiętać, w Michałowicach. Tym razem, pod nieobecność Andrzeja i Marka, dokonaliśmy mniejszej niż w latach poprzednich demolki związanej z nakładaniem magicznych ingrediencji na ślizgi naszych nart i nie spowodowaliśmy zadziałania czujników dymu na korytarzach. Tym bardziej liczymy na wspaniałą gościnę w kolejnych latach. Agnieszko i Tomku, dziękujemy i zarezerwujcie mi już na przyszły rok ten sam pokój, co zawsze.
O samym biegu niewiele będę pisał. Organizacja doskonała jak zawsze, może nawet jeszcze lepsza. O atmosferze nie da się opowiedzieć. Ci, którzy byli, wiedzą, jak to jest znaleźć się w tłumie ludzi podobnie łagodnie postrzelonych na punkcie absurdalnie wąskich desek i przez tych kilka godzin biec wśród nich, choć każdy z nas widział to z innej perspektywy: byli tacy, którym z upływem czasu tłum przed oczami zdawał się mocno rzednąć, ale byli i tacy, wliczając w to mnie, którzy bez względu na pokonany dystans wciąż mieli przed sobą tysiąc. Na szczęście całego tysiąca naraz nie widać i to dobrze, bo źle to wpływa na gruczoł zwycięstwa.
Jeśli zaś, drogi Czytelniku, nie pojechałeś jeszcze z nami na Bieg Piastów, to musisz to po prostu zrobić. Prawdę mówiąc, prezydium Ustrońskiej Szkoły rozważa wprowadzenie w kolejnych latach takiego wymogu statutowego. Oczywiście warto zacząć od krótszych dystansów, ponieważ próba pokonania biegu głównego, na pięćdziesiąt kilometrów, u osób gorzej wytrenowanych, wywołuje w okolicach czterdziestego kilometra najrozmaitsze komplikacje mózgowe: ataki gniewu i wzruszenia, kompulsywną potrzebę konwersowania z własnymi nartami połączonego z wysuwaniem pod ich adresem gróźb karalnych i jeszcze kilka innych fenomenów, o których nie odważę się wspomnieć. Na szczęście wszystkie te sensacje mijają natychmiast i bezpowrotnie po minięciu linii mety.
W nawale obowiązków nie udało mi się przeanalizować pełnych list wyników i jeśli kogokolwiek przeoczyłem, to wybaczcie. W czterdziestym Biegu Piastów Ustrońską Szkołę Narciarstwa Biegowego reprezentowali:
– Lucynka i Boguś Podżorscy, najwytrwalsi uczestnicy zajęć Szkoły. Gratulacje za wyraźną zwyżkę formy!
– Jurek Rajfura – wyrazy szacunku za wytrwałość i siłę spokoju.
– Marysia i Magda Pawłowskie, dziękujemy za decyzję o przyjeździe do Jakuszyc pomimo przegranego w tej sprawie głosowania w domu (przeciw były wszystkie psy i prawdopodobnie większość kotów).
– Janek Pawłowski – nasza straż przednia, bardzo dobre czterdzieste piąte miejsce na dystansie 25 kilometrów i znakomite jedenaste na dziewięć kilometrów klasykiem. Dziękujemy i podziwiamy!
– Ewa Daszkiewicz i Adaś Lorens – gratulacje za sobotnie zwycięstwo nad zdradzieckim Morfeuszem i dla Adama za coroczne miażdżące zwycięstwo nad Radkiem (odegram się na rowerze!),
– Kasia i Witek Cieloch – coś słyszałem, że to już koniec biegania krótkich dystansów?
– Iwona Wilk – Karaskiewicz i Romek Gaszczyk. Dobra, trochę zmyśliłem. Iwona biegnie dopiero za rok, ale już się przygotowuje.
– Iza i Nikodem Pawlik, jak zawsze z dzieciakami,
– Jurek Klimczak, debiut na 50 kilometrów z ostatniej linii startowej i od razu dogonił Adama, o czym ja sam marzę od lat.
– Kasia i Andrzej Żagan , z przeprosinami od Zapominalskiego 🙂
– Kamil Maślanka i Marek Korzan, nasi reprezentanci na licznych dystansach, również łyżwą.
– i piszący te słowa ja, Radek. Wszyscy w tym roku biegliśmy dla Miłka, ale to ja, drogi Miłku, poświęciłem Ci najwięcej czasu i, parafrazując to, co napisał Andrzej o ładowaniu Twoich akumulatorów, wiedz, że osobiście wyprodukowałem Ci zapas elektrolitu na co najmniej dwa, i to takie do Kamaza.
Do zobaczenia za rok!
Radek Pawłowski
P.S. Jak zawsze, serdeczne dzięki:
– dla Trenera Józka Michałka, który, choć rozszarpywany przez własnych podopiecznych z teamu nabiegówkach.pl, nie szczędził nam czasu, rady i magicznych smarów i proszków.
– dla wyjątkowo w tym roku nieobecnego naszego Ojca Założyciela, Prezesa i Przyjaciela Andrzeja Nowińskiego: za serwis nart, wszelką pomoc, wsparcie mentalne i zaciśnięte kciuki. Za rok jedziesz z nami!
4 komentarze
andrzej 16 marca 2016 at 12:31
SUPER RELACJA—-jak zwykle
SUPER ZAWODY
SUPER ATMOSFERA
SUPER POGODA
Pozdrowienia dla wszystkich Kasia i Andrzej z Zebrzydowic.
Radek Pawłowski 17 marca 2016 at 11:10
Jasne. Wiedziałem, że o kimś zapomnę 🙂
Ludzieeeee!
Ustrońską Szkołę Narciarstwa Biegowego reprezentowali również Kasia i Andrzej Żagan z Zebrzydowic.
Sylwku, ratuj 😉
Radek Pawłowski 17 marca 2016 at 23:25
Sylwku – jesteś jak zawsze niezawodny.
Jutro – w piątek – wieczorem czekają na Ciebie i Klaudię wyrazy wdzięczności na Skłodowskiej Kiri.
Miłosław 17 marca 2016 at 19:00
Dzięki wszystkim za ładowanie mojej mocy, po Świętach 6 tygodni ostrego leczenia a później już z górki.
W zeszłym roku udało się wystartować operacja była na koniec marca, niestety w tym roku choroba przyszła 2 miesiące za wcześnie a zapisani byliśmy z Iwonką i chcieliśmy wystartować. 🙂